Świąteczne retrospekcje
Święta. To przede wszystkim magia choinki. W lesie ma wprawdzie wiele uroku, ale przyniesiona do domu, stoi najpierw taka naga i smutna. Na święta jednak zostaje pięknie zestrojona! U Matki-kury w wigilię Bożego Narodzenia na gałązkach zawisły wszystkie ozdoby. Bombki, szmacianki, wycinanki, plecionki. Te starsze, które pamiętają jeszcze dzieciństwo Matki-kury, i te najnowsze. I te kupcze, i te wyrobu własnego. Ale sam widok choinki, to jeszcze nie wszystko! Przede wszystkim ten zapach! Przez kilka dni czuć się będzie się Matka z Cipciakami jak w lesie. I mimo że zapach lasu można przywołać każdego niemalże dnia, wystarczy bowiem wybrać się do lasu na spacer, to jednak przez te dwa-trzy dni choinka pachnie nie tylko żywicą, ale i świętami!
Trudno sobie wyobrazić bez choinki świąt Bożego Narodzenia. Matka-kura, ile by wstecz pamięcią nie sięgała, to zawsze w tle świąt zimowych choinka majaczy. Zazwyczaj ubierana jeszcze w przeddzień samej wigilii lub – tak bywało u dziadków na wsi – w samą wigilię. Rola ozdobienia choinki w rodzinnym domu Matki zawsze należała do najmłodszego pokolenia. W domu Mała Matka z siostrami ze zniecierpliwieniem czekały tego dnia, gdy na gałązki choinki ozdobić bombkami, łańcuchami i ozdobami własnej produkcji. A ozdoby własnej produkcji już na kilka dni przed szykowały. Pawie oka, wielometrowe łańcuchy z kolorowego papieru i bibuły, gwiazdy ze słomek. Jakie to było fascynujące zajęcie! Nim jednak mała Matka z siostrami do dekorowania choinki się zabrały, to Heniek (ojciec) choinkę w specjalnym stojaku osadzał, a potem pudło z piwnicy przynosił, w którym zapakowane w stare gazety i trociny przez cały rok czekały choinkowe ozdoby. Jakież to były emocje, tak wyjmować z pudła i rozwijać drżącymi rękoma bombkę po bombce. Każda była cudnej i wyjątkowej urody. W każdej chciało się przejrzeć. Każda od razu znajdowała odpowiednie miejsce wśród zielonych gałązek. Dzisiaj szaleństwo bombkowe przeszło na Cipciaki, w których Matka pielęgnuje miłość i rozbudza radość z kolejnych wspólnie spędzanych świąt.
Chciałaby Matka, aby jej Cipciaki równie miło wspominały święta Bożego Narodzenia. Aby czas ten wspominały z rozrzewnieniem, i w przyszłości przekazały swoim dzieciom. By tak jak Matka pielęgnowały w sobie obraz rodziny zgromadzonej przy wspólnym wigilijnym stole. By wspomnienie to przywoływało na twarzy uśmiech.
Wprawdzie nie ma już w rodzinie Matki-kury takich wigilii i świąt jak to niegdyś bywało, gdy u Bandzi Wandzi i Dziadka Edka gromadziła się cała rodzina. Pięcioro dzieci dziadków ze swoimi dziećmi. W sumie około dwudziestu pięciu osób zgromadzonych przy stole skleconym z połączonych ze sobą kilku mniejszych stołów, przykrytym białym obrusem, zastawionym wspólnie przygotowywanymi potrawami wigilijnymi.
Pamięta Matka jak dzisiaj, jak dzieci z przyklejonymi nosami do szyby okna wyglądały pierwszej gwiazdki, a jednocześnie spozierały ciekawie pod choinkę, pod którą piętrzyły się stosy paczek i paczuszek. Gwar, śmiech i żarty przed wspólną modlitwą oraz powaga i tkliwość przy łamaniu się opłatkiem. Zapach barszczu i smak potraw, które jadało się tylko w ten świąteczny wieczór. Wspólne kolędowanie. A wreszcie nocne eskapady do obory, w której zwierzęta przemawiały ludzkim głosem. To niezapomniane chwile dla Matki.
Dzisiejsze wigilie i same święta nie są już takie rodzinne jak niegdyś. Drogi rozeszły się. Każdy ma swoją rodzinę, w której w mniejszym lub większym stopniu stara się przywrócić świąteczny czar i magię. Niektórzy odeszli od nas na zawsze. Jednak, mimo wszystko święta pozostają świętami – mimo, iż wigilijne tradycje i wierzenia nie są te same. Podążamy bowiem z duchem czasu. W tej jednak jednej krótkiej chwili cały świat się zatrzymuje, i – co najważniejsze – kolejny rok jesteśmy razem, chociaż czasami w mniejszym już gronie.