Czy mity, w które wierzą dzieci, mają wymiar edukacyjny?
Wszelkie stwory, duchy i wróżki to nie wytwór ich dziecięcej wyobraźni, ale efekt wykorzystania dziecięcej ufności przez dorosłych. To fakt. Lubimy patrzeć, jak nasze brzdące łykają jak młode pelikany wszystkie bajki, jakie im sprzedajemy.
Dlaczego oszukujemy dzieci? Czy mity, w które wierzą dzieci, mają wymiar edukacyjny? Przyjrzyjmy się najbardziej powszechnym dziecięcym przekonaniom, które w rzeczywistości są nieprawdziwe.
Święty Mikołaj
To chyba najbardziej znany dziecięcy mit. W Świętego Mikołaja wierzył każdy z nas do momentu, gdy przyłapał swoich rodziców na kłamstwie, choć i nawet wtedy niektórzy woleli znaleźć jakieś wytłumaczenie i dalej wierzyć w istnienie Świętego. Wiara w Mikołaja jest elementem dzieciństwa, niebanalną historią, uroczym dopełnieniem świąt Bożego Narodzenia. Święty Mikołaj jest tajemniczy, więc oczekiwanie na jego przyjście jest dla dzieci podniecające. Ponieważ sami z rozrzewnieniem przywołujemy w pamięci ten czas, teraz i my dążymy do tego, by nasze dzieci miały równie sympatyczne wspomnienia. Opowieść o Mikołaju jest elementem tradycji, ale również skutecznym argumentem wychowawczym, bo dzięki niemu możemy np. wymóc na dziecku poprawę zachowania. Święty Mikołaj to postać całkowicie pozytywna, więc warto podtrzymywać dziecięcą wiarę w niego.
Zębowa Wróżka
Tego my, rodzice możemy nie pamiętać, bo legenda o Wróżce Zębuszce ma swoje źródło w kulturze zachodniej i dopiero od kilku lat jest znana także w Polsce. Pierwszy raz ta postać w polskiej literaturze pojawiła się w książce „Dynastia Miziołków” Joanny Olech. Ale kim jest ta tajemnicza wróżka? To postać bajkowa, która przybywa w nocy do dzieci, które ukryły swoje mleczne zęby pod poduszką lub szafą. Wróżka zabiera ząbek, w zamian zostawiając dziecku mały upominek lub pieniążek. Historia o wróżce ma pocieszyć kilkulatka, który czasem bardzo przeżywa utratę mlecznych zębów. Dla dziecka szczerbaty uśmiech może być przyczyną dużego stresu. Mały prezent ma być zatem dla niego nagrodą i symbolem początku nowego etapu w życiu.
Zły pan lub Baba Jaga
Wśród legend, którymi karmimy dzieci, są niestety także te, które mają nastraszyć. „Zły pan” to nazwa umowna, bo nie wszyscy rodzice mówią na niego tak samo. Czasem jest to „zły policjant”, czasem „potwór”, a czasem „złodziej” lub „Baba Jaga”. Intencje stosowania tego kłamstwa są zazwyczaj te same. Chodzi o wywołanie w dziecku poczucia strachu i wymuszenie na nim odpowiedniego zachowania. Mówimy więc często: „nie rób tego, bo zaraz zawołam tego złego pana i cię zabierze”. Dzieci wierzą, że gdzieś tam za rogiem, za oknem czy pod drzwiami czai się ten negatywny bohater i czeka, by im coś zrobić. Trzeba jednak wiedzieć, że wychowanie przez zastraszanie jest błędem i może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Może nasilać w dziecku strach do obcych, którzy są przyjaźnie nastawieni, a nawet wpędzić maluchy w nerwicę.
Krasnoludki
„Krasnoludki są na świecie” pisała Maria Konopnicka i wierzyły w to wszystkie dzieci. Bo kto, jak nie krasnoludki, zakrada się do pokoju i porządkuje zabawki? Kto zjada resztki niedojedzonego obiadu? Czyją sprawką jest gubienie i odnajdywanie rozmaitych rzeczy? Krasnoludki są odpowiedzialne za niewytłumaczalne z perspektywy dziecka rzeczy, a my rodzice często przytakujemy tej teorii. Poza tym to sympatyczne ludziki, dobre i uczynne. Podsycanie wiary w krasnale może sprawić, że nasze dzieci dłużej pozostaną w bajkowym świecie i będą czerpać z niego pewne pozytywne wzorce. Przy okazji nauczą się utrzymywać porządek w pokoju, pilnować swoich zabawek i ładnie jeść. Wszystko po to, by nie przysparzać krasnoludkom dodatkowej pracy.
Bocian i kapusta
Co mają wspólnego bocian i kapusta? Według najmłodszych są odpowiedzialne za pojawianie się na świecie dzieci. Mimo rosnącej świadomości rodziców w kwestii wychowywania dzieci, nadal wielu z nich kapustą i bocianem odpowiada na „kłopotliwe” dziecięce pytania. Bojąc się przekazania prawdy, część z nas ucieka się do najprostszych rozwiązań. Zawsze łatwiej opowiedzieć bajkę o bocianie niż konstruować zrozumiały dla kilkulatka opis aktu prokreacji. Mimo wszystko ten mit długo nie przetrwa. Dociekliwość dziecka w końcu wygra i będziemy musieli wyjawić mu prawdę. Po co więc od początku brnąć w kłamstwo, które jak wiadomo ma krótkie nogi. Jeśli zależy nam na odpowiedniej edukacji i właściwym wychowaniu naszego dziecka, w tym przypadku postawmy na szczerość, oczywiście w dawkach dostosowanych do wieku malucha. Uchroni to go przed chaosem informacyjnym, z jakim przyjdzie mu się zmierzyć w przedszkolu lub szkole.
A Wy jakie znacie mity, w które wierzą dzieci? W co wierzą Wasze dzieci? W co wierzyliście w dzieciństwie?