Listy do Świętego Mikołaja
Czas oczekiwania na Świętego Mikołaja dla wszystkich dzieci jest identyczny. Bez względu na to, czy wierzą w jego istnienie, czy już zostały uświadomione. Tak czy inaczej, wierzą czy nie, to i tak po przebudzeniu się zaglądają pod poduszki z nadzieją, że nie zapomniał i był.
Matka-kura, gdy była małą dziewczynką też z drżeniem wieczorem zasypiała, a zaraz po przebudzeniu zaglądała pod poduszkę, by przekonać się, że... znowu go nie było. Niestety. Nie miała mała Matka tego szczęścia i nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek pod poduszką wymacała chociażby najmniejszy podarek. A tak bardzo tego pragnęła. Co roku pisała listy i zostawiała na parapecie okna. I tak bardzo wierzyła, że jednak istnieje. Mimo wszystko.
Może nie była zbyt grzeczna na to, aby dostawać prezenty? Tak racjonalizowała sobie rokrocznie brak mikołajowego prezentu. I o ile, nie było małej Matce aż tak bardzo żal, to jednak przykro było nie mieć czym się pochwalić przed innymi dziećmi, które z radością przynosiły do szkoły to, co wygrzebały spod poduszki. A to lalka, a to misio, a to chociażby długopis kolorowy i słodycze. Szczęśliwcy, o których Mikołaj pamiętał zapychali się gumami Donaldówkami, wyrobami czekoladopodobnymi i egzotycznymi owocami. Małej Matce tyko pozostawało ślinę przełykać i robić dobrą minę do złej gry udając, że jest ponad te wszystkie znakomitości. A nie była. Marzyła wręcz, aby chociaż raz i do niej Mikołaj przyszedł. Nie przyszedł nigdy.
Być może dlatego, że nie miała Matka-kura szczęścia być dzieckiem bogatych rodziców. Może nie mieli na znaczki, aby list wysłać do Mikołaja? A może do dzielnicy, w której mieszkała mała Matka Mikołaj nie zaglądał? Może nie wiedział, że i w takiej ponurej kamienicy mogą mieszkać spragnione prezentów dziatki. Tak tłumaczyła sobie brak prezentów mała Matka. I nie miała żalu. I nie nigdy nie przestała wierzyć. I co roku pisała list z nadzieją, że może tego roku się coś zmieni.
I rzeczywiście zmieniło się wszystko odkąd Matka-kura jest mamą. Co roku pisze listy do Świętego Mikołaja, i co roku rano odnajduje ze swoimi Cipciakami wszystkie wymarzone prezenty. Co roku wieczorem przygotowuje do Mikołaja smakołyki i rano odnajduje pusty talerzyk i okruchy po zjedzonym ciastku. Co roku cieszy się z Cipciakami, że po raz kolejny spełniły się wszystkie marzenia i ma nadzieję, że we wszystkich domach wszystkie dzieci cieszą się tak, jak jej Cipciaki.
Bo dlaczego by nie? Dlaczego „zabijać” w dzieciach tę radość i wiarę w Mikołaja? Jaki jest powód, by nie utrzymywać dzieci w przekonaniu, że wszystko co je otacza jest bajkowe i piękne? Tyle wkoło jest rzeczy złych i nieładnych, więc dlaczego nie pozostawić tego, co jest kolorowe i miłe? Matka ma nadzieję, że jej Cipciaki, zwłaszcza Cipciak-Mały, długo jeszcze będzie wierzył w magię mikołajowych prezentów. Właściwie to już rozpoczęło się odliczanie do 6 grudnia i zastanawianie się, czy aby o niczym nie zapomni.
Dziecięca wiara w Świętego Mikołaja jest jedną z najważniejszych i najbardziej rozwojowych potrzeb, zwłaszcza, że legenda związana ze Mikołajem to najpiękniejsza i najbardziej pouczająca historia. Traktuje o dzieleniu się, radości bycia obdarowywanym, a jednocześnie z obdarowywania. Nawet Kurka-Podlotka, powątpiewająca w istnienie Mikołaja, mimo że zaprzecza – wciąż gotowa jest w niego uwierzyć, bo tak jest jej lepiej. Starajmy się więc nie demaskować i podtrzymywać tę magiczną, przedświąteczną atmosferę jak najdłużej się da. Ta wiara dodaje świętom emocji i tego szczególnego, nieco magicznego charakteru.
Kto jeszcze nie napisał listu do Mikołaja, to już ostatni gwizdek! Siadamy i piszemy! Na pewno pomocnicy Mikołaja zdążą odebrać list i przekazać wytyczne, co do prezentów. Ho-ho-ho!