Nie taki diabeł straszny, jak go malują, czyli jak wykiwać Pana Stressa. Część 6. Cool music!
Matka-kura, jako „inżynier”od stresu, pytała swoich „uczniów” o to, gdzie w ich ciele znajduje się stres i w jaki sposób daje im o sobie znać. Statystycznie najwięcej osób wskazywało na żołądek. U dość licznej grupy osób stres znajduje się w gardle. Spora liczba osób wskazywała zaś na mózg. Oczywiście były i takie, którym szło w nogi. Każdorazowo jednak stres ściskał, dusił, palił i, w konsekwencji, zwalał z nóg, nawet gdy nie w samych nogach był. „Uczniowie” poproszeni o oddanie swojego stresu wcale jednak nie kwapili się do tego, aby się go pozbyć. Z jednej strony, zrozumiałe to, bowiem może motywować do działania. Z drugiej jednak strony, gdy już zwala z nóg lub chociażby dusi, ściska i takie tam, to jednak zamiast pomagać będzie wadził. Po cóż więc się do niego przywiązywać? Mus się go pozbyć i tyle. No, ale skoro sam jego „właściciel” dość oporny jest, to sposobu trzeba, aby onego odpowiednio podejść i stres mu odebrać raz, a dobrze. A i sposób jest na to dość prosty. Bo jak to życie pokazuje, co im prostsze, tym bardziej jest pomocne. A z prostotą mamy do czynienia od najmłodszych już lat. Z prostotą, o której często zapominamy, lub jej po prostu zaprzeczamy. A odnosząc tę prostotę do stresu, to usilnie staramy się ją zastąpić jakimś medykamentem tudzież suplementem mającym przynieść ukojenie i dobry sen.
Zastanówmy się, co najbardziej lubią dzieci, odnosząc ową lubość do sennego ukojenia. Że ramiona mamy lub taty, to na pewno. Ale podstawą wszelkiego ukojenia jest mruczanko-kołysanka do snu śpiewana, taka która to na całe życie w pamięci zapada i wszelkie zło tego świata odgania. Oczywiście wraz z wiekiem nie tylko repertuar się zmienia, ale i wykonawcy. Matka-kura swym dziatkom za maleńkości również śpiewała. A to „Kotki dwa”, a to „Idzie niebo ciemną nocą”, a to „Puszka Okruszka”, a to innego „Kundla Burego”. A jaka wówczas rozchwytywana była. Jaka zachwalana. Jak to już oczami wyobraźni własną karierę wokalną widziała. Ale cóż, plany mus był zmienić, bo nie tylko repertuar, ale i wokalistka została wymieniona – na młodszy model. A kołysanki tylko w wersji popowej podochodzą. A tego repertuaru to już Matka-kura nie zna.
Fakt jednak pozostaje faktem, że muzyka ma działanie relaksacyjne, a przy tym odstresowujące. I nie jest istotne, jaki rodzaj czy gatunek kto słucha, ale to, co komu sprawia ulgę w stresie. Każde, nawet bierne, słuchanie muzyki ma właściwości antystresowe. I to nie ulega frekwencji – jak to mawiał były prezydent RP Lech W.
Ale wróćmy to tego nieszczęśnika, jakim jest Pan Stress. Jaki jest mechanizm jego powstawania? Stres psychologiczny zaczyna się w mózgu, kiedy zadecyduje on, że czekające nas wydarzenie jest powodem do niepokoju. Reakcja „walcz lub uciekaj” wywołana przez adrenalinę i noradrenalinę, a wcześniej przez kortykotropinę i kortykoliberynę, poważnie zaburza normalne funkcjonowanie organizmu. Każda komórka ciała „czuje stres”. A to, że my sami gdzieś go tam odczuwamy, to już jest nasza subiektywna sprawa.
Jeżeli stres nie będzie ustępował przez dłuższy czas, organizm zacznie produkować także kortyzol, hormon stresu. Kolejny do kolekcji! A wiedzieć należy, że długotrwały stres może stać się chroniczny, co oznacza, że całe nasze ciało będzie ciągle pobudzone, „włączone” na „czuwanie”. Wywoła to problemy ze snem, różnorodne bóle i problemy zdrowotne, i takie tam. Może przyczynić się także do rozwoju depresji, poczucia wypalenia zawodowego, przemęczenia i złości. Dlatego, gdy się tylko pojawia, należy się z nim raz dwa rozprawić. A gdy jest jeszcze niewielki, to muzyka może być bardzo pomocna w eliminacji tego szkodnika.
Muzyka od dawna już stosowana jest do łagodzenia różnych schorzeń. Powszechnie wiadomo, że odpowiednio dobrana muzyka obniża ciśnienie tętnicze, uspokaja, obniża poziom kortyzolu we krwi. Serce bije wolniej, kiedy słuchamy muzyki relaksacyjnej lub klasycznej, u niektórych osób muzyka potrafi nawet złagodzić ból. Lepiej działa także muzyka słuchana na żywo niż z płyt, kompaktów czy kaset. Tak że Matka-kura odwaliła kawał dobrej roboty skrzecząc do uszu swoich Cipciaków. Dzięki temu dziewczęta zdrowe, wyluzowane i szczęśliwe. A i wartość muzyki, dzięki Matce poznały, bowiem, gdy zaczęły same poszukiwać nowych dźwięków, to dostrzegły, że jest o niebo ładniejsze wykonanie nie tylko tych utworów, które miały śpiewane do znudzenia, ale i wielu wielu innych. Słuchają więc, a i same śpiewają. A to ważne, bo nie tylko samo słuchanie działa na nas pozytywnie. Według najnowszych badań nad stresem wynika, że także samodzielne śpiewanie i muzykowanie pozwala uwolnić się od uciążliwego napięcia. Tutaj jednak Cipciaki szczęście miały, że Matce-kurze nie przyszło do głowy, aby się realizować instrumentalnie. Wprawdzie kilka lat nauki na pianinie, flecie i gitarze ma za sobą, nie świadczy to jednak o niczym. A na pewno o niczym dobrym.
Podsumowując. Muzyka wpływa pozytywnie na naszą psychikę i nasz organizm. Gdy zatem stoimy w obliczu Pana Stressa warto sięgnąć do jakiś kawałek, który nas zrelaksuje. Oczywiście inżynierowie od stresu potrafią wskazać kawałki, które mają wartość relaksacyjną ze względu na swą kompozycję, Matka-kura poleca zaś słuchać tego, co relaksacyjne jest dla kogo.
I śpiewać należy, bo jak człowiek musi, to musi! Bo inaczej się udusi.