Zagadkowa etymologia
Taka sytuacja:
- Mamo, kupisz mi POPROCH? –zapytała mała Kurka-podlotka, gdy wracała z przedszkola. „POPROCH? Kurcze, co to jest POPROCH" – pomyślała Matka w panice, ale odpowiedzieć musiała natychmiast bez względu na to, czy wiedziała o co chodzi, czy nie, i nie zważając na to, czy nie obieca czegoś Kurce, czego potem będzie żałowała:
- Oczywiście! A gdzie taki POPROCH się kupuje?
- Tam. – Wskazała Kurka ręką w kierunku straganów rozstawionych na okoliczność odpustu. Miała Matka to niebywałe szczęście, że mieszka w samiutkim centrum tej okolicznościowej imprezy. No tak, ale i owo wskazanie niekoniecznie mówiło Matce, czym rzesz jest owy POPROCH.
Musiała więc Matka uciec się do podstępu:
- Dobrze, kochanie. Pójdziemy i kupisz sobie POPROCH. Mamusia da Ci pieniążka. A chcesz sobie sama kupić POROCH? Jesteś już taka duża, że chyba potrafisz, co? – Całe szczęście Kurka zgodziła się nie wyczuwając podstępu w propozycji Matki.
- A wiesz, w którym miejscu znajdziemy POPROCH? – Wiedziała.
Wprawdzie jakoś udało się Matce wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, ale jednak z duszą na ramieniu szła ze swoją Kurką w kierunku straganów, mając nadzieję, że owy POPROCH nie będzie kosztował majątku.
Całe szczęście okazało się, że POPROCH to tylko zwykły popkorn. Ale w tamtej chwili, w ogól nie miała Matka skojarzenia POPROCHU z popkornem, mimo że brzmienie podobne.
To nie było jedyne słowo, znaczenie którego było dla Matki zagadkowe. Częściej jednak wiedziała Matka niż nie wiedziała, co znaczą poszczególne słowa jej Cipciaków, ale czasami trudno Matce było dojść dlaczego akurat takie mają brzmienie.
Bardzo długo zastanawiała się Matka, skąd wzięła się nazwa TODO, dla słonia. Że słoń, to wiedziała, bo mała Kurka-podlotka pokazywała na kartach na słonia i mówiła „TOOODOOO!". Podobne brzmienie słonia wybrał sobie Cipciak- mały, określając go „TUTA". No i bądź człowieku mądry i zgadnij dlaczego?
Przypadkowo zupełnie dowiedziała się Matka, że TODO dlatego, że słoń Beniamin Kwiatek (bohater jednej z bajek, które we wczesnym dzieciństwie oglądała Kurka-podlotka ), przy okoliczności wykazywania swojej radości – trąbił na swojej trąbie, a brzmiało to ni mniej, ni więcej, tylko: „TOOODOOO!". Ale, co ciekawe, Cipciak-mały nie oglądał Beniamina Kwiatka, a słoń został TUTĄ.
Niezbadana jest logika myślenia dziecka.
Kolejnym zagadkowym słowem, był STAF. Nie mylić ze stawem. Otóż, Kurka-podlotka bardzo wcześnie chodziła spać, ale i bardzo wcześnie wstawała. Gdy tylko za oknem pojawiły się pierwsze promienie słońca, czuła się w obowiązku natychmiastowego powiadomienia o tym Matkę, takimiż słowami:
- Mamo, wstawaj! Już nie ma ciemnej nocy! Nie ma STAFA!
SAFEM okazał się księżyc. Bardzo to ciekawe, bo co ma wspólnego księżyc ze STAFEM? Zwłaszcza z Leopoldem. Otóż ma. Może nie z Leopoldem, ale z Janem - Janem Brzechwą na pewno, ponieważ w jednym z jego wierszy było, że „Księżyc raz odwiedził staw, bo miał dużo ważnych spraw". Staw stał się STAFEM, a ten z kolei księżycem.
Kolejnym ciekawym kurkowym słowem były GOŁKI – czyli wszystkie okrągłe przedmioty. Domniemywa Matka, że to od goli strzelanych piłką i okrzyków z tym związanych, nie wie natomiast, gdzie w tamtym czasie Kurka-podlotka mogła mieć do czynienia z piłką nożną i okrzykami oznajmującymi trafienie do bramki. Ale widocznie nie wszystko Matka wie.
Dla małego Cipciaka-małego wszystko natomiast było ZIZISIEM, a Matka została PIPUSIEM.
ZIZISIE to chyba od imienia Kurki - Zosia, ale pojęcia nie ma Matka czy oby na pewno. W każdym razie, wszystko co mówił Cipciak-mały, nie potrafiąc jeszcze mówić, a mówić zaczął dość późno, mimo że wszystko rozumiał, brzmiało mniej więcej tak:
- Ziziziziziziziś! – I na cokolwiek by wskazywała, to to było właśnie ZIZISIEM.
A dlaczego ja to PIPUŚ? Ponieważ niegdyś, w czasach licealnych, miała Matka ksywę Myszka. I o tym opowiadała Kurce i Cipciakowi-małemu. Kurka-podlotka chcąc się poczuć taka doroślejsza, postanowiła nazywać Matkę jej starym pseudonimem. A Cipciak-mały widocznie nie chciał być gorszy – i Matka została PIPUSIEM. Stąd wiadomo, że PIPUŚ w gwarze dziecięcej Cipciaka-małego, to była myszka.
Kolejną ciekawostką był PSIAK, czyli smoczek. Gdy tylko się gdzieś zapodział, a zapodziewał się często, bo był jeden i od urodzenia, to momentalnie Cipciak-mały krzyczał (nawet gdy jeszcze kiepsko mówił):
- Dzie PSIAK?! – i natychmiast rozpoczynała się ekspedycja poszukiwawcza bo PSIAK był najważniejszy na świecie.
Słów tych było mnóstwo jeszcze.
Pamięta Matka kilka imion w gwarze Cipciaka-małego: MIMA, to było imię Marcin, ISIA – to Zosia, MISIA – to Marysia, JÓZIA – to Zuzia, JUKA – to Łukasz. Pamięta też Matka, że mała Kurka połączyła imiona cioci Marty i wujka Marcina (małżeństwa) do jednego określenia MANCINY.
Bardzo szkoda, że pamięć jest taka ulotna, i że wcześniej nie spisywała Matka wszystkich fantastycznych dziecięcych słówek.
A Wy jakie słówka swoich dzieci wspominacie z rozrzewnieniem?