Logistyka w domu i w zagrodzie
Jak się tak jednak głębiej zastanowić, to całe to macierzyństwo, to sprawa niełatwa. Niełatwa, bo nigdy nie wiadomo jakie efekty przyniesie, mimo ogromnej staranności. I taktycznej, i wychowawczej. To po pierwsze. A po drugie, wymaga nie lada logistycznych umiejętności. Tak, tak. Logistycznych!!!
Pod pojęciem logistyki kryje się tak wiele znaczeń, że ciężko powiedzieć jednym zdaniem, czym zajmuje się logistyk na przykład w firmie. Zależy to i od firmy, i od branży, i od stanowiska. Upraszczając logistyka, to dotarcie do klienta w odpowiednim czasie i w odpowiedniej ilości generując odpowiedni zysk. Odpowiedni nie znaczy najtaniej, najszybciej, najwięcej. Jest to szukanie kompromisów.
W życiu codziennym tez kierujemy się zasadami logistyki. Nasz dom jest przecież jak mała firma. Każdy z nas planuje zajęcia, organizuje czas własny i całej rodziny, robi listę zakupów a potem zakupy, jeździ tu i tam. I tak dalej, i tak dalej. Oczywiście większość tych rzeczy wykonujemy intuicyjnie, i jest okej.
Ale, aby kurza rodzina funkcjonowała sprawniej, to Matka-kura wciela w życie zasady logistyczne na własnym podwórku.
Na najniższym poziomie operacyjnym Matka-kura sprawia kontrolę nad bieżącą działalnością logistyczną, taką jak: przyjmowanie, rejestracja i realizacja zamówień na potrzeby niższego rzędu swej kurzej rodziny, to jest: wyżerkę, przyodziewek, schronienie, a także na potrzeby jej potrzeby wyższe, takie jak: bezpieczeństwo, poczucie stabilizacji, uznanie i samorealizację.
Proces ten odzwierciedla piramida potrzeb opracowana według koncepcji Abrahama H. Maslowa.
Następnie musi Matka rozliczyć się przed rodziną z tychże transakcji, zarówno tych wykonanych, jak i i niewykonanych, a już najbardziej z tych niewykonywalnych. W gestii Matki-kury leży również przygotowywanie i dbałość o niezbędną dokumentację logistyczną.
Począwszy od tej, od której zależy wykonanie poszczególnych zadań (na przykład zrobienie listy zakupów, pilnowanie wszelkich rachunków, pisanie w różne dziwne miejsca, różnych dziwnych pism), do tej, która stanowi dokumentację podjętych przez Matkę działań (na przykład robienie zdjęć, przechowywanie wszelkich wytworów rękodzieła artystycznego Cipciaków). Aby jednak wszystko to hulało jak trzeba, musi się Matka-kura całkiem nieźle zorganizować.
Istnieje kilka podstawowych obszarów działalności logistycznej Matki, które wynikają bezpośrednio z zamówieniami składanymi przez kurzą rodzinę. Oto one:
Logistyka produkcji, która ma związek głównie z potrzebami niższego rzędu Cipciaków, chociaż nie tylko. Skoncentrujmy się jednak na tych niższych.
Matka-kura, jako nadworny kucharz gotuje zatem na dwa gary, bo przecież Cipciak-mały lubi co innego, a Kurka-podlotka zupełnie co innego. Do tego nie ma możliwości, aby obiad składał się z jednego dania. Muszą być dwa, i najlepiej aby był jeszcze deserek. Jak Cipciaki rano wstają, to śniadanko na stoliku stoi gotowe, a jak się kładą, to jeszcze jaką przegryzkę im Matka szykuje, coby się Cipciakom diabły po nocy nie śniły.
Kwestia przyodziewku, też leży w zakresie logistyki produkcji (chociaż głównie w kolejnej, związanej z zaopatrzeniem). No bo, jak się co popruje, podziurawi, odpruje, odpadnie, to kto, jak nie Matka ma za zadanie zaszyć, przyszyć czy załatać. Do tego Matka-kura sama zajęła się produkcją sweterków, czapek, szalików i innego przyodziewku dzierganego szydełkiem.
Logistyka zaopatrzenia, jest ściśle związana z logistyką produkcji. Bo, aby Matka mogła co wyprodukować, to musi najpierw mieć zaopatrzenie. Niegdyś samodzielnie musiała odnajdować się w tym obszarze, teraz ma pomoc w osobie Pana Mądralińskiego. Pan Mądraliński zaopatruje więc rodzinę w najniezbędniejsze produkty żywnościowe. Matka natomiast dba o zaopatrzenie w przyodziewek dla swoich Cipciaków i wszelkie inne dobra, mniej już potrzebne do życia, ale niezbędne za to dla prawidłowego rozwoju.
Logistyka zapasów, to działka w której Matka-kura dopiero co się odnajduje. Niegdyś stawiała bowiem na bardziej konsumpcyjny tryb życia. Dzisiaj, może z racji wieku, lubi to czy tamto zachować na potem. Zatem dżemów nasmaży, kompotów narobi, kartofli nakaże Panu Mądralińskiemu na zaś nakupić. Gotuje teraz więcej i mrozi, co by było na potem. Nawet pierogów nauczyła się lepić dla dobra sprawy. Pan Mądraliński, chcąc coś dodać od siebie, suszy owoce różne i nalewkę na śliwkach szykuje. To ostatnie, dla starszyzny kurnika.
Od logistyki zapasów, do logistyki magazynowania krok już niewielki. Upycha więc Matka-kura to co wytworzy, w co kurnik zaopatrzy i wszelkie poczynione zapasy po wszelkich półkach, półeczkach, szufladkach, szufladach, pakując to w kartony, worki, woreczki, słoiki. Wszystko zależy od tego co jest magazynowane, jak długo ma być magazynowane i w jakich warunkach powinno być magazynowane. Z tym magazynowaniem to nawet z domu na działkę się już przeniosła, bo przecież miejsca zaczęło brakować. A zdawałoby się, że ponad sto metrów powierzchni mieszkalnej to dużo. A okazuje się, że to guzik prawda.
Pan Mądraliński oczywiście pomaga upychając co trza kolanem, tudzież wspinając się na wszelakie przez Matkę wymyślone wysokości.
Gdy produkcja zostanie zakończona, zapasy wykonane i zamagazynowane (chociaż tak naprawdę nigdy to się nie kończy), to następnym etapem jest logistyka dystrybucji, czyli wydawania w odpowiednim czasie, odpowiednich wytworów, odpowiednim konsumentom. Matka wszystko musi wówczas przeliczyć, przekalkulować, a i w drodze negocjacji jakieś warunki dalszej współpracy lub „zapłaty" za wydane wytwory ciężkiej pracy ustalić.
Logistyka informacji, to obszar w każdym calu należący do Matki-kury.
Matka musi wszystko wiedzieć. Kto kiedy i i na którą. Co i dlaczego? Po co i za co? Skąd i dokąd? A wszystkie te informacje notuje skrzętnie na sklerotkach, które albo przekazuje do realizacji działu zaopatrzenia, albo samodzielnie wykonuje.
Wszystko zależy czego informacja dotyczy. Gdy ma podłoże materialne, to przekazywana jest do Pana Mądralińskiego. Gdy zaś nic z materialnością nie ma wspólnego, to na klatę przychodzi brać to Matce w pojedynkę. Zwłaszcza, że zazwyczaj na obszar ten zachodzi logistyka branżowa. A wiadomo, jak to w branży – mus wiedzieć wszystko.
A kto ma wiedzieć, jak nie Matka? Matka musi wiedzieć wszystko. I z fizyki, i z chemii, i z biologii. I w językach musi być oblatana. I z matmy na poziomie politechniki być musi. I znać wszystkie lektury szkolne, i te obowiązkowe i nie, to jej obowiązek. I szydełkiem i na drutach musi umieć robić. I mieć opanowany haft richelieu i mereżkę.
Musi też wiedzieć, na przykład, czy bóg wymyślił dinozaury? co za idiota wymyślił naukę? dlaczego to czy tamto, jest takie niesprawiedliwe? kto w rodzinie jest najstarszy, a kto najmłodszy? kto czyim jest rodzicem?
Matka musi też być lekarką i pielęgniarką. Czasami znachorką. Musi być też przewodnikiem turystycznym i historykiem, geografem a nawet i geodetą. Musi posiadać wszelkie talenty muzyczne, plastyczne i teatralne. I takie tam. No, ale z tym sobie Matka-kura radzi. Wszelkie branże ma opanowane.
Najgorsza dla Matki-kury jest logistyka transportu. Jakoś do tej pory w tym obszarze się nie ogarnęła i jest zupełnie niemoblina. To znaczy mobilna jest, bo przecież zawsze wszędzie, gdy potrzeba zachodzi, to lata własną dwójką, tudzież świńskim truchtem. Obszar ten przekazany jest jednak aż w siedemdziesięciu procentach Panu Mądralińskiemu.
Po przeanalizowaniu tego wszystkiego, Matka doszła jednak do wniosku, że są jeszcze inne obszary logistycznego działania. Na przykład logistyka utrzymywania porządku w domu, w skrócie zwana logistyką porządkową. Ale i tutaj nie jest najgorzej, bo Matka-kura dzieli się w tym obszarze obowiązkami z Panem Mądralińskim. Zasadniczo bowiem na szmacie to Mądraliński gania, Matka natomiast prasuje, okna myje i ogarnia z grubszego. Czasami kurze zetrze. Wszystko inne robi Mądraliński.
Aaaa. A gdzie obszar logistyki wychowania? Toż taki też istnieje w firmie, jakim jest dom z dziećmi. Toż to właśnie to wychowanie zaspokaja wyższe potrzeby Cipciaków. Zwłaszcza potrzebę przynależności, uznania i samorealizacji. A do tego ta taktyka musi być opracowana perfekcyjnie, bo tutaj to się już nic kolanem nie upcha, ani tym bardziej nie wbije młotkiem do głowy. Do tego to cierpliwości mieć trzeba nie lada, pomysłów całą szafę i pokory ze trzy wiadra. I głównie ten obszar (obok informacyjnego o naturze branżowej) najbardziej Matkę-kurę absorbuje i pochłania. I najbardziej go Matka lubi.
A u Was jak to działa?