Pączkowe szaleństwo, czyli rzecz o tłustym czwartku
Niegdyś, w ostatni karnawałowy czwartek, zgodnie z obrzędem i zwyczajem, wszędzie – w miastach i na wsiach – wesoło i hucznie obchodzono tłusty czwartek. Dzień ten głównie upływał na jedzeniu i piciu, a stoły uginały się pod ciężarem mis i półmisków, z tradycyjnymi zapustnymi potrawami. W wyższych sferach od rana serwowano mięsa, głównie dziczyznę z dodatkiem smakowitych sosów zapijając je szlachetnymi winami, wódką i domowymi nalewkami. W domach chłopskich natomiast gotowano dużo i obficie kraszonego jadła: kaszy i kapusty ze skwarkami, stawiano na stołach słoninę i sadło, czasami mięso gotowane w rosole i różne mocno pachnące czosnkiem kiełbasy. Powiadano, że w tłusty czwartek trzeba tyle razy w ciągu dnia zjeść boczku, słoniny, kraszonej kaszy i innych tłustości, ile razy kot ogonem ruszy – czyli wielokrotnie.
W tłusty czwartek nie mogło również zabraknąć smażonych na tłuszczu słodkich racuchów, blinów i pampuchów oraz lepszych i delikatniejszych ciast, pączków i chrustów – zwanych faworkami. Jednak to pączki zawojowały stoły karnawałowe i nie mogło ich zabraknąć w tłusty czwartek.
Pączki od kilku stuleci, są wielkim polskim specjałem karnawałowym i specjalnością kuchni polskiej. Już w XVII i XVIII wieku chlubili się umiejętnością wyrobu doskonałych pączków cukiernicy warszawscy i tradycyjnie dostarczali je w karnawale, a zwłaszcza w tłusty czwartek, na dwór i stół królewski Stanisława Augusta Poniatowskiego i na jego słynne obiady czwartkowe.
Dotychczas dokładnie nie wiadomo, jakimi drogami łakocie te przywędrowały do Polski. Być może jest to przysmak turecki. Być może pochodzą z Wiednia. Pewne jest natomiast, że zadomowiły się na trwałe w tradycji i kuchni polskiej, i że dotychczas zajadamy się nimi w karnawale, a przede wszystkim w tłusty czwartek.
Jedzenie pączków w tłusty czwartek jest więc w Polsce obyczajem. Jest to jedna z niewielu dawnych tradycji karnawałowych zachowanych do naszych czasów.
W domach smaży się je rzadko i robią to tylko bardzo dobre gospodynie, znane ze swych kulinarnych talentów. Matka-kura nie chce być nieskromna, ale spod jej ręki wychodzą naprawdę bardzo udane pączki! I to według staropolskiego przepisu na pączki warszawskie.
Jak przygotować pączki warszawskie?
To najlepiej wie Cipciak-mały i jej koleżanka Lenka, które w przeddzień Tłustego Czwartku oddały się pączkowemu szaleństwu.
Zaczynamy od przygotowania zaczynu z:
6 dag drożdży,
10 dag mąki,
1 łyżki cukru i
około 1/3 szklanki mleka.
Mleko podgrzewamy, ale nie zagotowujemy! Drożdże kruszymy do miseczki, wsypujemy mąkę i cukier i zalewamy mlekiem mieszając, aby wszystko ładnie się połączyło. Zaczyn, zakryty ściereczką, odstawiamy na 20 minut w ciepłe miejsce, aby sobie wyrósł.
Gdy zaczyn wyrasta przygotowujemy pozostałe składniki na pączki:
40 dag mąki,
10 dag cukru,
8 żółtek,
1/4 litra letniej (lekko podgrzanej ale nie zagotowanej) słodkiej śmietanki,
1/2 laski utartej wanilii,
15 dag roztopionego letniego masła,
1/3 łyżeczki soli,
kieliszek spirytusu.
Białka oddzielamy od żółtek, wlewamy je do makutry, dosypujemy cukier i ucieramy.
Gdy jajka z cukrem są utarte przesiewamy mąkę...
Dodajemy wanilię...
Dolewamy wyrośnięty zaczyn, podgrzaną śmietankę i rozpuszczone masło...
A na koniec sól i kieliszek spirytusu.
Ciasto wyrabiamy starannie ręką. Gdy odstaje od rąk i stolnicy, jest gotowe.
Ciasto odstawiamy do wyrośnięcia na około 20 minut, a gdy urośnie formujemy z nich pączki, które nadziewamy powidłami z róży cukrowej.
Ponownie odstawiamy do wyrośnięcia, a gdy niemal dwukrotnie wyrosną, delikatnie smażymy je na nagrzanym silnie tłuszczu.
Usmażone posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego Tłustego Czwartku!