top of page

Polub nas na FB!

Ostatnio dodane posty

Życie ludzkie jest największą wartością

Otworzył oczy. Dzień był ponury. Tak ponury, jak jego myśli. Nie spodziewał się jednak słońca, tak jak i nie spodziewał się jakiejkolwiek zmiany w jej zachowaniu. Na samą myśl o niej, poczuł jak ściska mu się żołądek. Jakby ktoś mu go związał w węzeł nie do rozsupłania. Jeszcze, na początku tej całej farsy, ból ten był do zniesienia i mijał. Teraz tylko gdy spał, odurzony flunitrazepamem, nie odczuwał go. Nie miał jednak pewności, czy dlatego, że zapadał w tak głęboki sen, czy dlatego, że ból mijał. Czasami odnosił wrażenie, że mijał, bo od przebudzenia do pierwszej o niej myśli nie czuł zupełnie nic. Ale nie był tego pewien, bo czas ten zbyt krótko trwał. Tak jak i nie był pewien tego, co przyniesie kolejny dzień. Dlatego długo zwlekał z wstaniem z łóżka. Leżał tak, czasami nawet godzinami, bezmyślnie patrząc się w okno.

Po co miałby wstawać? I tak już niczego nie ma. Wszystko stracił. Wszystko co kochał. Ona wprawdzie sama dokonała wyboru, ale dlaczego odebrała mu to, co należało również do niego? Nie mógł tego zrozumieć, mimo że codziennie, i to po kilkanaście razy, zadawał sobie to pytanie. Może gdyby nie te ciężkie chmury, to dzisiaj wstałby wcześniej. Ale widocznie cały świat był przeciw niemu. Głównie ona. I cały ten System. A teraz nawet świat przyrody.

Węzeł zaciskał się jeszcze bardziej. Aż go zemdliło. Zamknął oczy, aby jakoś przetrwać. Ale to tylko pogarszało sprawę. Bez leków nasennych zamknięte oczy nie przynosiły ukojenia. Reminiscencja tego co było, była jeszcze gorsza niż same myśli. W głowie pojawiały się obrazy, które były jednocześnie miłym, jak i ponurym wspomnieniem. Wywoływały jednocześnie wielką tęsknotę. I żal. Tak, żal. O to, że nie ma nikogo, kto by mógł to wszystko jakoś odwrócić, cofnąć czas, wyjaśnić mu co zrobił źle, gdzie zawinił.

Patrzył bezmyślnie w okno, za którym rozpościerał się złowrogi mu świat. Miał wrażenie, że chmury wiszą nad samą ziemią. Że za chwilę przygniotą ją swym ciężarem. Zegar cykał miarowo, ale nie miało to już żadnego znaczenia. Jego czas już się skończył. Wiedział, że zostało mu tylko kilka godzin. Trochę bał się, a jednocześnie czuł ulgę. Minorowy nastrój, kolejno następujących po sobie dni, wciągał go jakby w jakąś otchłań, której nie mógł stawić oporu. Nie miał siły. A samo wyobrażenie, że po raz kolejny będzie musiał konfrontować się ze skrzywioną rzeczywistością, odbierało mu te ostatnie skrawki przebłysków życia. Wiedział, że odchodząc skrzywdzi tych, którzy stali przy nim ramię w ramię. Wiedział, że będą tęsknić i rozpaczać. Ale był świadomy, że gdy zostanie, to co było złe nigdy się nie skończy. I że oni też będą cierpieć. A tego nie chciał najbardziej. Bardziej nawet, niż swojego własnego bólu.

***

Kim jest owa „Ona"?? Miłość? Samotność? Praca? Szkoła? Bieda? Choroba? Depresja? Plotka? Potwarz? Kobieta? Rodzina? Druga osoba? Zależność? Schizofrenia? Osobowość? Różne One powodują, że świat człowieka obraca się w gruzy, i na gruzach tych zasiewa tylko jedną myśl – oby to jak najszybciej skończyć. Czasami przychodzi znienacka, w ogóle niezapowiedziana. Czasami długo trawi umysł i ciało człowieka, perfidnie, ostentacyjnie i bezdusznie. Czasami robi to tak, że nikt z zewnątrz nie jest w stanie tego dostrzec. Czasami daje sygnały i ostrzega, przed tym co zamierza. Ostatecznie jednak prowadzi do jednego. Do zakończenia, którego efektem końcowym jest odebranie sobie życia. Bo tylko na to pozostaje sił.

Nie ma konkretnego powodu, przyczyny, która skłania do samobójstwa. Zazwyczaj jest to korelacja kilku negatywnych zdarzeń w krótkim czasie, które powodują, że człowiek nie ma już sił, że decyduje się na taki desperacki krok.

Jest to ostatni krok rozpaczy, który uwalnia od niej właśnie. O tej, która zrujnowała całe życie.

Samobójstwo jest niezwykle trudnym tematem, zwłaszcza dla tych, których bliscy w ten sposób zakończyli swoje życie, co nie oznacza, że wolno go pomijać. Niestety obecnie w Polsce problem ten nadal często bywa przemilczany. Problem chorób psychicznych (częstej przyczyny samobójstwa), między innymi depresji jest bagatelizowany czy wręcz ośmieszany. Wizyta u specjalisty, która winna być tak samo traktowana jak pójście do lekarza rodzinnego, jest tematem wstydliwym i drażliwym. Często prześmiewczym. Zwłaszcza w kręgach zawodowych. Nie znaczy to też, że rodzina w tym względzie zawsze jest wsparciem. Bardzo często nie jest. A tak naprawdę jest to jedyny sposób, aby móc osiągnąć emocjonalną stabilność i tak zwany „tumiwisizm”. By móc udźwignąć to, co zbyt mocno zaczęło nas przerastać.

Ze statystyk Komendy Głównej Policji wynika, że liczba popełnianych samobójstw w Polsce rośnie. W 2013 roku życia pozbawiło się ponad sześć osób, o prawie dwa tysiące przypadków więcej niż w roku poprzednim. Co więcej, ponad cztery tysiące targnięć na życie skończyło się zgonem, co daje około siedemdziesięciopięcioprocentową skuteczność. Najwięcej zamachów na swoje życie dokonują ludzie dorośli w wieku od czterdziestu pięciu do sześćdziesiątego roku życia (około sześćset zamachów samobójczych rocznie). Następnym niebezpiecznym okresem jest wiek do dwudziestego do czterdziestego roku życia (ponad czterysta pięćdziesiąt targnięć na życie rocznie). Problem samobójstw dotyczy zarówno dorosłych, jak i dzieci. Niestety. Niepokojąca jest statystyka prób podejmowanych samobójstw wśród młodzieży między piętnastym a dziewiętnastym rokiem życia (ponad trzysta prób samobójczych rocznie). Całe szczęście, liczba zamachów samobójczych wśród dzieci do dziewiątego roku życia jest niewielka; są to wypadki incydentalne, ale niestety, i one się zdarzają*.

Matka-kura poświęca ten wpis wszystkim tym, którym Ona odebrała lub zamierza odebrać życie. Wszystkim tym, których dzieci odeszły zbyt wcześnie. I te dorosłe, i te zdecydowanie jeszcze za młode. Specjaliści są zgodni, że jedyną szansą, by ocalić dziecko przed śmiercią na własne życzenie, jest czujność dorosłych. Nie bójmy się zatem nadopiekuńczości, oskarżeń, że za bardzo przejmujemy się dzieckiem. Nie można bowiem przejmować się dzieckiem za bardzo. Rozmawiajmy z dziećmi, tłumaczmy im, że śmierć nie jest odwracalna. Zwłaszcza tym najmłodszym. Nie bójmy się poruszać tego tematu. Dla starszych zaś, bądźmy my – rodzice, wsparciem i ostoją, by nigdy nie musiały poczuć się samotne, opuszczone i bezradne. By nigdy nie zakiełkowała nawet w nich myśl, aby odejść zbyt wcześnie.

* dane z KGP

bottom of page