Polub nas na FB!
Naleśniki tradycyjne
według sprawdzonego i pewnego przepisu Matki-kury
Od kiedy Matka-kura pamięta, naleśniki były daniem, za którym wprost przepadała mała Matka wraz siostrami, i których całe stosy musiała zawsze smażyć Rodzicielka, aby zapełnić ich wiecznie głodne brzuszki. Brała więc Rodzicielka mleko, mąkę, jajo i trochę tłuszczu, mieszała wszystko, a potem smażyła. I ile by przy kuchni nie stała, to zawsze to co usmażyła znikało. Niemalże natychmiast. Taka to magia!
Teraz Matka-kura swoim Cipciakom smaży naleśniki i zawsze jest ich mało. Znikają normalnie prawie że z patelni. A Cipciaki z minami zadowolonymi, jak gdyby nigdy nic, czekają, aż następny naleśnik dojdzie na patelni.
Aby zrobić tradycyjne naleśniki Matka-kura przygotowuje:
-
½ kg mąki,
-
1,5 szklanki mleka,
-
½ szklanki wody (jak trzeba to ciut więcej),
-
1 jajo,
-
3 łyżki oleju,
-
szczyptę soli.
Ulubione naleśniki Matki-kury są cienkie, lekkie i nie mogą się rwać. Dlatego do ciasta daje Matka i mleko, i wodę. Sprawia to, że naleśniki usmażone z tak przygotowanego ciasta, nie są ani zbyt gumiaste, ani zbyt twarde.
Zadanie jest bardzo proste – należy wszystkie składniki bardzo dobrze wymieszać, tak by nie było grudek. Ciasto naleśnikowe powinno mieć konsystencję jak śmietanka „dwunastka”. Nie może być ani za rzadkie, ani za gęste. Wylane na rozgrzaną patelnię powinno ładnie się powoli rozprowadzić, ale nie szybko spływać. Gdy pierwsza próba naleśnikowa nie daje takiego efektu, to należy albo ciasto zagęścić – dodając łyżkę lub dwie mąki, albo rozrzedzić – dolewając powoli wody.
Co do smażenia. Matka najpierw rozgrzewa patelnię z odrobiną oleju. Gdy olej jest bardzo rzadki, znaczy, że już jest dość gorący. Wówczas Matka-kura odsącza go z patelni papierowym ręcznikiem. Nigdy nie należy gorącego oleju wylewać do zlewu! Można narobić szkód – albo się poparzyć, albo spowodować uszkodzenie kanalizacji lub samego zlewozmywaka.
Na „suchej” patelni naleśniki smaży Matka z obu stron. Wlewa niepełną łyżkę wazową na jeden raz. Proces smażenia pierwszej strony trwa do momentu, aż naleśnik wyschnie. Uważać należy, aby wcześniej się nie przepalił, dlatego Matka proponuje nie smażyć naleśników na dużym ogniu czy też w bardzo wysokiej temperaturze. Lepiej aby sobie wolniej schły. Najpierw z jednej strony, a potem – trochę krócej – z drugiej strony.
Usmażone naleśniki układa Matka jeden na drugim, oczywiście gdy jest szansa na to, że od razu nie znikną.
Takie tradycyjne naleśniki są pyszne zawsze. Zawijane w rulonik z powidłami, składane w chusteczkę z serem lub czekoladą, wiązane w sakiewkę z farszem warzywnym.
Smacznego!