top of page

Polub nas na FB!

Ostatnio dodane posty

List od Świętego Mikołaja

O Cipciaku-Małym pisała Matka już niejednokrotnie. Oczywiście, to bardzo kochana dziewczynka i życia bez niej sobie Matka nie wyobraża ! Nie zmienia to jednak faktu, że Cipciak-Mały jest... hmmm... bardzo specyficzną dziewczynką. Wie Matka jedno na pewno, życie bez niej na pewno byłoby ponure i... ciche. Być może nawet i nudne!

Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że Cipciak jest bardzo sympatyczną dziewczynką. Z wręcz anielską naturą. Spojrzeniem potrafi zachwycić, uśmiechem – ująć. Jak chce, to potrafi – uwierzcie. Ale proszę się nie łudzić, bo pod tą anielską suknią skrywa się natura nieokiełznana i dzika. Tak, Cipciak-Mały, to... mówiąc najoględniej, to bardzo „charakterny” typek. I ta „ciemniejsza” strona jego natury sprawia, że ... hmm czasami trudno z Cipciakiem i żyć, a i walczyć z tą naturą nie ma jak. Powie Matka szczerze – czasami nie tylko ręce opadają, ale i … cycki.

U Cipciaka-Małego wszystko jest stąd dotąd. Żadna ściema nie przechodzi w jego przypadku. Żadne prośby, żadne groźby. Żadne wyświechtane: „Jak będziesz niegrzeczna, to przyjdzie pan i cię zabierze” też by nie zdało egzaminu, więc nawet Matka nie próbuję. Zna ją Matka na wylot! Na każdy matczyny argument, Cipciak-Mały posiada przygotowany (chyba wcześniej) kontrargument. Słowo za słowo! Przypuszcza Matka, że jak by trzeba było, to i ząb za ząb by poleciał!

Ale Matka nie poddaję się! O, tak łatwo z mamunią nie jest. Mamunia czuwa i ciągle duma nad tym, jak naturę dziecka – może nie zmienić, bo tutaj już Matka straciła nadzieję – ale przynajmniej czasami poskromić. No i pomysł jest jak ta lala, a raczej – kiej ten Mikołaj!

Pisała już Matka, że list do Świętego Mikołaja zostały przez Cipciaka napisany. Leżał na biurku i go nie ma. Znaczy się posłańcy mikołajowi byli i list zabrali (w to wierzy Cipciak bezdyskusyjnie). Pozostało tylko czekać na grudniowy poranek, w którym spod poduchy wyskoczy oczekiwany podarek. Oczywiście matczyny argument o tym, że należy być grzeczną dziewczynką, by prezent dostać został skwitowany opływającym sarkazmem krótkim zdaniem: „Zawsze tak mówisz, i zawsze przychodzi!”. Ale mamunia nie dała się wyprowadzić z równowagi i na pomysł wpadła taki (uwaga tutaj Matka upust swój da swojej poetyckiej naturze):

Skoro moja Niunia taka pewna swego,

to trzeba się zwrócić do Mikołaja siwego,

by liścik napisał do miłej dzieciny,

że z tymi prezentami to nie takie kpiny.

Mikołaj obiecał interweniować.

List wprawdzie adresowany do Cipciaka-Małego i zapewne cytując go czyjeś prawo do tajemnicy korespondencji Matka złamie ale trudno. Robi to w dobrej wierze, że może która mama czy tato w ten właśnie sposób chociaż do 6 grudnia utemperują swoje pociechy.

* * *

Kochana Amelko!

Każdego roku dzieci z całego świata piszą do mnie listy z prośbą o prezenty dla siebie i swoich bliskich. Bardzo cieszy mnie, że i od Ciebie dostałem wiadomość. Piękne prezenty wybrałaś dla siebie, dla swojej siostry i mamy. Wszystkie listy oczywiście czytam i staram się spełnić prośby dzieci. Twój list też właśnie przeczytałem. Mam jednak nadzieję, że wiesz też, że to, czy prośba dziecka zostanie spełniona czy nie, zależy od jego zachowania. Dotyczy to też Ciebie.

Pewnie pomyślisz sobie teraz „Ciekawe, jak ten Mikołaj to sprawdzi!?”. Uwierz mi, sprawdzi. Moi wysłannicy, nawet gdy odbiorą już przygotowany przez dziecko list nie mają czasu na leniuchowanie. Specjalna brygada sprawdza uczynki autorów wszystkich listów. Właśnie dostałem od moich pomocników wiadomość na temat Ciebie i Twojego zachowania, i powiem Ci, że zasmuciło mnie to, co przeczytałem na Twój temat. Dlatego postanowiłem osobiście do Ciebie napisać, chociaż czynię to bardzo rzadko i tylko w takich przypadkach, gdy waży się decyzja, czy dostaniesz ode mnie prezent, czy też nie. Niestety, Twoje postępowanie nie jest godne pochwały. Jak widzę często kłócisz się z siostrą i z mamą. Trochę też pyskujesz i nie słuchasz się dorosłych. To, według mnie, bardzo nieładnie i zupełnie nie pasuje do takiej ładnej dziewczynki jak Ty.

Na razie zdecydowałem, że dam Ci ostatnią szansę na poprawę swojego zachowania. Moim zdaniem powinnaś też coś zrobić, aby uprzyjemnić życie swojej rodzinie i przeprosić ich za swoje, zwłaszcza ostatnie postępowanie. Pomyśl więc, co możesz zrobić, aby Twoi najbliżsi zobaczyli, że postanowiłaś troszkę popracować nad sobą. Będę Ciebie obserwował, i to osobiście! Nawet nie będziesz wiedziała kiedy, bo posiadam moc niewidzialności. A potem zdecyduję, czy zostawiając prezenty innym domownikom, Tobie pod poduszkę włożyć prezent, o który prosiłaś, czy też rózgę.

Liczę na Ciebie i w Ciebie wierzę

Twój Święty Mikołaj

***

No i oczywiście dzisiaj rano list został doręczony! Oczywiście treść samego listu nie spodobała się Cipciakowi. O nie! Niemniej efekt, jaki Mikołaj zamierzał osiągnąć z dużym prawdopodobieństwem został osiągnięty. Jest w każdym razie nadzieja!

Ale wróćmy do dzisiejszego poranka.

„Wysłańcy” Świętego Mikołaja postanowili pozostawić list w drzwiach do pokoju Cipciaka-Małego z założeniem, że po obudzeniu się jego adresatka zechce udać się, na przykład za potrzebą, do kibelka. Jak założyli, tak też zrobili. Nie przypuszczali jednak, że gościnnie śpiąca u Cipciaka siostra - Kurka-Podlotka - wstanie pierwsza i pierwsza namierzy kopertę z wiadomością. Nie było zresztą innej możliwości, bo koperta spadła jej prosto pod nogi, gdy wychodziła z pokoju. Z wrażania oczywiście zapomniała dokąd szła i zawróciwszy na pięcie dawaj budzić Cipciaka-Małego.

- Amelka! Wstawaj! Zobacz! List do ciebie! Od samego Świętego Mikołaja!

- Zosia! Czemu się drzesz – Amelka na to – Przecież Mikołaj nie pisze listów do dzieci!

- A to to co niby jest? - mówi Zosia i wtyka siostrze pod nos kopertę – Zobacz co jest napisane! Święty Mikołaj! A z tej strony zaadresowany jest do ciebie.

Cipciak wziął list i ogląda go z obu stron, nieufnie oczywiście. „No gdzież to od Mikołaja! Pewnie to sprawka mamy!” - sobie pewnie myślał. Ale ziarnko zasiane kiełkuje i skoro list już ma w łapkach, to czemu nie przeczytać. Żyłka na czole aż pulsuje, tak dziecko myśli. Dobrze, że nie pękła! Tak długo ten tok myślowy trwał (pewnie całe trzydzieści sekund!), że już Kurka, bardziej podniecona niż siostra, nie może wytrzymać i niby od niechcenia proponuje:

- Mogę ci przeczytać jak chcesz.

O, i jeszcze jeleń się znalazł co chce czytać. Cipciak-Mały nie ma z tym problemu, że skoro do niej, to sama musi czytać. Podaje siostrze list. Kurka, porywa go raz dwa – jakby od tego miało zależeć jej całe życie, rozrywa kopertę i w trzęsących się z wrażenia rączkach trzyma list, który głośno odczytuje Cipciakowi. A im dłużej czyta, tym mina Cipciaka rzednie. Nie wie Matka jakim cudem, ale w milczeniu wysłuchała do końca wiadomość.

- Co za durny Mikołaj! - skwitowała.

Kurka podała Cipciakowi list, który ten w nerwach zgniótł i rzucił na podłogę. A sam wlazł między piernaty i leży. Tak to sobie obserwowała wredna Matka z ukrycia.

Leży, leży – myśli Matka, trzeba wejść i jakoś zagadnąć, bo jeszcze w depresję dziewczyna wpadnie. Poczekała Matka chwilę i korzystając z okazji, że Kurka poszła do łazienki wchodzi. Nic. Zero reakcji. Ale cóż, przecież spod piernat może nie słyszał Cicpiak że Matka idzie. Chrząka Matka. Nic. Myśli, coś mądrego trzeba by powiedzieć, to może wychyli łepetynkę spod poduchy.

- Cześć myszko. Wstałaś słyszałam – bo przecież nie wiedział Cipciak, że Matka już wtajemniczona. - To może śniadanko zrobimy? - No rzeczywiście mądrze Matka zagadała. Ale cóż. Drążyć temat trzeba, ale zdaje się na okrętkę najlepiej. - A co ty tak główkę pod poduszką trzymasz? - (niby Matka nie wie!) - Nie udusisz się przypadkiem?

Zero reakcji. Cholera, cóż to zrobić.

- A nie gorąco ci?

Z impetem poduszka poleciała przez pół pokoju. Miałam Matka szczęście, że nie stałam na linii ognia, bo leciała jak torpeda. A moje młodsze dziecko z miną szaleńca, roztrzepanym włosem jak Chopin po koncercie, ze łzami w oczach do Matki w ten deseń:

- Co się mnie uczepiłaś! Ty też jesteś przeciwko mnie!

Udaje Matka że nic nie wie. Oczy wyłupiła i pyta spokojnie:

- A kto jeszcze?

- Jak to kto?! Jak to kto? Mikołaj!

- Mikołaj? - udaje Matka wariata – Jaki Mikołaj?

- Święty przecież!

- A co Ci zrobił Święty Mikołaj?

- Jakiś durny list do mnie napisał!

- List? Do ciebie? - dalej struga Matka wariata i udaje, że nie widzi poniewierającego się koło łóżka listu – Nie słyszałam aby Mikołaj pisał do dzieci listy!

- No właśnie! A do mnie napisał! Zobacz! - i pokazuje mi leżącą na podłodze pomiętą kartkę i podartą kopertę.

- Co ty mówisz!? - tak bardzo się Matka zdziwiła, aż prawie sama uwierzyła, że nic na ten temat nie wie.

Podnosi kartkę i przygląda się jej i mówi:

- Rzeczywiście! Podpisał Święty Mikołaj! Ale numery!

- No!

Poza szaleńca nieco skruszała w trakcie tego dialogu. Widzi Matka, że dziecku teraz to już ręce opadły. Ale to lepiej niż rozwścieczenie w wydaniu Cipciaka. No i temat można drążyć spokojniej.

- Czytałaś? - pytam

- Zosia mi czytała.

- No i co tam pisze do Ciebie Mikołaj?

- Jak to co, że mam się poprawić?

- Poprawić! Właśnie! Bo mi prezentu nie przyniesie! On jest jakiś durny!

- Ale numery – sama nie wiedziała Matka, co to dalej mówić. No ale coś musi. Myśli, że trzeba chwilę na zwłokę zagrać, więc pyta:

- Mogę przeczytać?

Oczywiście Cipciak pozwolił Matce i zaczęła Matka czytać półgłosem, stosując w niektórych miejscach przerywniki typu: „o kurcze”, „ale numery”, „a skąd on to wiedział” i takie tam. W trakcie czytania myślała Matka jednak, jak to teraz rozegrać. Ostatecznie, po przeczytaniu listu i chwili (pięciu sekundach) zadumy, zdecydowała się na moralizatorski komentarz. Ryzyk fizyk.

- No wiesz, Amelko. Ostatecznie to wiedziałaś, że Mikołaj przynosi prezenty tylko grzecznym dzieciom. Rozmawiałyśmy o tym i w domu, i w szkole pani o tym mówiła. A w ostatnich dniach to ty za grzeczna nie byłaś.

Patrzy Matka jak dziecko zareaguje. Ale tylko minę nieszczęśliwca Cipciak zrobił, siedzi i milczy.

- No ale wiesz – kontynuuje Matka – Ale tutaj jest jednak napisane, że możesz się poprawić.

- No wiem – mówi nieszczęśliwiec – Ale nie wiem jak?

- No jak. Przecież Mikołaj ci napisał. Poczekaj, gdzie to było... O, jest: „Na razie zdecydowałem, że dam Ci ostatnią szansę na poprawę swojego zachowania. Moim zdaniem powinnaś też coś zrobić, aby uprzyjemnić życie swojej rodzinie i przeprosić ich za swoje, zwłaszcza ostatnie postępowanie. Pomyśl więc, co możesz zrobić, aby Twoi najbliżsi zobaczyli, że postanowiłaś troszkę popracować nad sobą”. Masz wszystko czarno na białym.

- Dalej nie wiem jak. Przecież ja tego specjalnie nie robię! Tak samo się robi!

- No, na pewno - uśmiechnęła się Matka – Ty nie masz z tym nic wspólnego! No, ale Mikołaj jest jednak innego zdania. Więc musisz pomyśleć, co to zrobić. Dobra?

- Dobra, dobra. Jakoś to zrobię.

- To pomyśl, a ja pójdę zrobić śniadanko.

Dał się Cipciak przekonać, by listu nie wyrzucać, tylko by zachować na pamiątkę. A że pamiątki dziewczyna lubi, to zgodziła się chętnie, podsumowując:

- Jaki kiedyś moje dzieci będą niegrzeczne, to im pokażę ten list!

Postanowiła Matka zostawić Cipciaka samego z problemem by sobie go przemyślała, a sama poszła do kuchni śniadanie robić.

* * *

Przy śniadaniu oczywiście temat powrócił. Nie będzie pisała Matka całego dialogu. Ostatecznie Cipciak-Mały zdecydował, że popracuje nad swoim zachowaniem, a przynajmniej, że będzie się starał. Mało pocieszające było tylko jedno sformułowanie rzucone ot niby tak sobie:

- Jakoś wytrzymam do jutra. Ale potem wszystko wróci do normy!

Oby nie.

Cipciak postanowił również odpisać Mikołajowi na list, w którym zamierzał go przeprosić. Plan ten zrealizował od ręki. Bo przecież jutro już 6 grudnia!

Podsumowując. List zrobił swoje!

* * *

Siedzi Cipciak i zastanawia się, co to napisać do Mikołaja.

- To ty mi podyktujesz, a ja to napiszę – stwierdził po burzliwiej dyskusji na temat zasadności mikołajowego listu oraz skomplikowanej sytuacji w jakiej się przez tegoż znalazła. Ostatecznie poszła jej Matka na rękę. W sumie dziewczyna nigdy listu nie pisała.

- No dobrze. Wiesz, jak się zaczyna pisanie takiego listu!

- A niby skąd mam wiedzieć?

- Musisz zwrócić się do osoby, do której piszesz. Na przykład: Kochany Święty Mikołaju, Drogi Święty Mikołaju czy jakoś tak.

- A nie wystarczy Święty Mikołaju?

- No, ostatecznie i tak może być.

Pisze.

- I co dalej? – pyta.

- No dalej, to wypadałoby podziękować Mikołajowi za to, że do ciebie napisał list.

- Ale ja mu wcale nie dziękuję! Przez niego mogę nie dostać prezentu!

No tak, wina Mikołaja! Wyłącznie! Cipciak nie ma z tym nic wspólnego! Ostatecznie jednak dał sobie wytłumaczyć, że chociażby ze względów kurtuazyjnych powinien podziękować za wiadomość. Reszta poszła z górki, bez większych dyskusji.

I tak to list, zapakowany w kopertę i zaadresowany do Świętego Mikołaja powędrował na parapet okna. Koniecznym stało się uchylenie rolety, bo jeszcze nie daj boże, Mikołaj by nie zobaczył przesyłki!

bottom of page